Marzę, by zostać żeglarzem

W dzieciństwie moją ulubioną bajką były Przygody Sindbada Żeglarza. Fascynowały mnie rejsy, do tego stopnia, że na szkolne pytania „kim będziesz, gdy dorośniesz?” odpowiadałem niezmiennie właśnie „żeglarzem”. O marzeniach zapomniałem w wieku dojrzewania, jednak wszystko wróciło, gdy na moje urodziny żona zafundowała nam rejs żeglarski po Mazurach.
Poznałem osprzęt żeglarski
Rejs prowadził doświadczony sternik, a ja podziwiałem go za jego umiejętności. Pozazdrościłem mu tego, że tyle czasu spędza na wodzie i że jego pracą jest to, co lubi. Stwierdziłem, że nie ma co się wstrzymywać z realizacją marzeń – mam już 38 lat, pierwszą młodość już dawno za sobą, a nie przeżyłem żadnej przygody naprawdę wartej wspomnień! Może rejsy staną się dla mnie niezapomniane? Sternik opowiadał mi wiele o swojej pracy – dzięki niemu poznałem dokładnie markowy osprzęt żeglarski. Wcześniej nie miałem nawet pojęcia, że jest coś takiego jak knagi, szekle, ucha wantowe, nie wiedziałem, jak wyglądają systemy rolowania czy jak obsłużyć stopery lin. Rozszerzałem moją wiedzę na ten temat i utwierdzałem się w przekonaniu, że samodzielne sterowanie jachtem jest naprawdę atrakcyjne! Odżyła we mnie dusza Sindbada Żeglarza. Żona złapała się za głowę – stwierdziła, że na „starość” chyba straciłem zdolność racjonalnego myślenia. Ja nie widziałem nic złego w tym, że chcę kupić własny jacht – lata pracy w korporacji na wysokim stanowisku sprawiły, że mogę sobie na to pozwolić, zwłaszcza że nie mamy dzieci, w które trzeba by inwestować.
Najpierw zrobię patent żeglarza, a następnie kupię jacht z osprzętem żeglarskim i mogę wyruszyć w swój pierwszy, prawdziwy rejs jako sternik. Jestem ciekawy, czy spełnienie dziecięcych marzeń będzie dla mnie naprawdę wzniosłą chwilą, o której nigdy nie zapomnę.