Mój sposób na dekoracyjne poduszki

Nigdy nie zaliczałam się do najbardziej kreatywnych osób. Nie potrafię spojrzeć na coś i wymyślić tak od ręki, jak można to przerobić albo zrobić coś zupełnie nowego. Ale jestem dobra w łączeniu elementów różnych pomysłów, zwłaszcza na dekoracje wnętrz, dlatego tak właśnie zrobiłam, kiedy zmieniałam wystrój salonu.
Dekoracyjne poszewki były strzałem w dziesiątkę
Mój salon, chociaż wychodzi na południe, zawsze wydawał się ciemny i mały. Postanowiłam, że pora z tym skończyć i przy remoncie pojawiła się jasna, drewniana podłoga i białe ściany. Meble wybrałam w stylu skandynawskim, podpatrując kilka wnętrzarskich blogów, które regularnie śledzę. Jako dekoracje pojawiły się zdjęcia rodzinne i z podróży, a do tego kilka doniczek z roślinami. Ale czegoś wciąż brakło i dość szybko wpadłam na to, czego: poduszek! Ale nie byle jakich, tylko w ładnych poszewkach, które ożywią całe wnętrze. Niestety mój remontowy budżet został dość poważnie nadszarpnięty i musiałam improwizować, jeśli chciałam mieć zestaw ładnych poduszek na fotele i kanapę. Potrzebowałam ich w sumie osiem, a ceny tego, co mi się najbardziej podobało, były moim zdaniem zawyżone. Dopiero przy przeglądaniu blogu o wnętrzarskim DIY wpadłam na to, że poszewka dekoracyjna to nie jest nic bardzo skomplikowanego. Żadna tam fizyka kwantowa czy chemia molekularna, tylko materiał i trochę szwów. Wybrałam się do sklepu z tkaninami, kupiłam kilka różnych kawałków wzorzystych tkanin i odkurzyłam swoją maszynę do szycia. Efekt może nie był taki, jak chciałam, ale i tak znacznie lepszy niż to, czego oczekiwałam, biorąc pod uwagę, że dawno nic nie szyłam.
Ostateczne jednak stwierdziłam, że poszewki wyglądały naprawdę ładnie i z dumą mogłam ułożyć poduszki w salonie. Od razu wiedziałam, że to był doskonały pomysł, bo ożywiły wnętrze i sprawiły, że stało się bardziej ciepłe i przytulne. Teraz mój salon wygląda nawet lepiej, niż to, co kiedyś oglądałam tylko na zdjęciach w sieci.